,,W przynętach spinningowych cenie sobie jakość wykonania oraz pracę, która potrafi zachęcić nawet leniwe drapieżniki do ataku. Jigmastery są moim numerem jeden..."
Jesień jest dobrym okresem na grube ryby, bo jak wszyscy wiemy, szczupaki szykują się do tarła. A co za tym idzie? Szukają pożywienia, aby zapewnić sobie wystarczającą ilość energii, przez co chętniej atakują swoje ofiary, lecz wybierają je selektywnie. Nastawiając się na jesienne drapieżniki, musimy szukać skupisk ryb, czyli ławic. Jak wiadomo takie ławice przyciągają do siebie ryby drapieżne. Jesienią zawsze uzbrajam się najpierw w cierpliwość, a później po namierzeniu dobrej miejscówki, zaczynam dobór odpowiedniej przynęty.
Tej jesieni największy nacisk położyłem na przynęty firmy Spinmad i się nie zawiodłem. Najczęściej używałem Jigmasterów 24g pod zębacze, ponieważ gramatura tej przynęty pozwalała mi obławiać głębsze partie wody, gdzie właśnie gromadziły się ryby drapieżne w poszukiwaniu pożywienia.
Kolorystyka tych przynęt jest na tyle ciekawa i różnorodna, że każdy znajdzie coś pod swoje łowisko. Praca wirujących ogonków jest dobrze wyczuwalna na wędzisku a jej skuteczność potwierdzają złowione ryby. Najlepsze efekty przynosił mi wolny opad z agresywnymi podbiciami, ale bywały dni, że powolne, jednostajne prowadzenie jigmasterów potrafiło skusić najbardziej leniwe szczupaki.
Przy łowieniu okoni na moim jeziorze trzeba mieć dużo cierpliwości, ale jak zawsze cierpliwość popłaca. Pierwszego fajnego garbusa dał mi model WIR 10g prowadzony w toni, ponieważ tam znajdowała się ławica atakowana przez pasiaste zbóje. Ogonek tej przynęty swoją pracą potrafi przyciągnąć uwagę najbardziej ostrożnych okazów.
Łowiąc troszkę ciężej w poszukiwaniu okoni, królował jigmaster 12g, który pozwalał obławiać płytsze jak i głębsze partie wody. Kolorystyka dostępna w tej gramaturze potrafi zauroczyć na pewno niejednego wędkarza.
W przynętach spinningowych cenie sobie jakość wykonania oraz pracę, która potrafi zachęcić nawet leniwe drapieżniki do ataku. Jigmastery są moim numerem jeden, choć bardzo spodobało mi się łowienie cykadami, których nie miałem okazji wcześniej testować, a po zapięciu ich na agrafkę brały też fajne rybki.
Piękne jest to, że właśnie w tej przynęcie to my decydujemy z jaką częstotliwością ma ona pracować, nawet przy powolnym jej prowadzeniu.
Podsumowując swoje jesienne doświadczenia z przynętami Spinmad, nie zawsze wielkość ma znaczenie, lecz staranność wykonania oraz perfekcyjna praca kusząca ryby, których łowienie dostarcza nam tych pięknych chwil spędzonych nad wodą... Moim zdaniem każdy wędkarz powinien mieć tą tajną broń w swoim arsenale wędkarskim, po którą na pewno będzie sięgał w pierwszej kolejności.
Pozdrawiam, Hubert Aszkielaniec!