Niepowtarzalny klimat roztoczańskich rzek meandrujących poprzez lasy i łąki pięknej krainy. Panująca cisza, oaza spokoju i ostoja dzikich zwierząt.
Łowienie pstrągów w takim klimacie przybiera wymiar innej formy wędkarstwa, w której złowienie ryby jest przez wielu traktowane jako miły dodatek. Spacery wzdłuż krętej rzeki i obławianie zakrętu za zakrętem pozwala na chwilę wyłączyć myślenie o codziennych obowiązkach i przenieść się w zupełnie inny klimat. Mroźne powietrze wprowadza spokój, w którym chce się trwać.
Zmrożone połacie śniegu zalegające nad brzegiem rzeki, utrudniają podejście do koryta. Z czasem wtapiamy się w karajobraz i jesteśmy już jego częścią. Wykonując każdy krok, mamy nadzieję, że kolejne miejsce obdarzy nas rybą. I choć nie zawsze udaje się ją złowić, czerpiemy radość z każdego detalu. W końcu każdy rzut buduje poczucie wiary w sukces.
I w końcu trafiamy na miejsce, w którym żerująca ryba zainteresuje się naszą przynętą. Namierza cel, wyskakuje z kryjówki i atakuje wobler. Widzimy ją zanim jeszcze poczujemy przyjemny ciężar na wędce. Te ułamki sekund są niczym uzależnienie, to najpiękniejsza chwila w wędkarstwie.
Tym razem, nie udało się przechytrzyć wielkiego rzecznego autochtona. To typowy średniak. Takie łowi się najczęściej. Ale czy to ma jakieś znaczenie? Liczy się czas spędzony nad rzeką i poczucie satysfakcji, że znów się udało. A nie zawsze jest to takie oczywiste...