Wiele pozytywnych emocji, wspaniali ludzie i przyjacielska atmosfera. Już nie możemy się doczekać kolejnej wizyty Miguela. Pragniemy też serdecznie podziękować Mateuszowi Kalkowskiemu za zorganizowanie wyprawy, cenne wskazówki i poświęcony nam czas!
Posiadanie wędkarskich marzeń jest dla każdego wędkarza sensem przebywania nad wodą. Jedni marzą o rekordowych rybach, inni o niezapomnianych przygodach, a czasem powodem, który przyciąga nas nad wodę jest chęć złowienia ryby, której jeszcze nigdy nie udało nam się złowić. Być może dlatego, że jest trudna do złowienia, a może po prostu nie występuje naturalnie w rodzimych wodach. Jedno z tych marzeń sprawiło, że w zeszłym tygodniu odwiedził nas nasz przyjaciel Miguel Sanz z Hiszpanii, który mimo ogromnego doświadczenia nad wodą i odwiedzaniu wielu krajów świata łowił do tej pory tylko niewielkie bolenie i zapragnął zaciąć większego przedstawiciela tego gatunku.
.jpg)
Wybierając się nad wodę czuliśmy spokój, gdyż organizacją łowienia i wyborem boleniowych miejsc zajął się znakomity wędkarz, znany przewodnik wędkarski i nasz serdeczny kolega Mateusz Kalkowski (przewodnicywedkarscy.pl). O świcie zwodowaliśmy łodzie i ruszyliśmy w poszukiwaniu przygód. Mateusz wskazał nam najlepsze miejsca, w których aż gotowało się od ryb. Miguel był pod ogromnym wrażeniem wyskakujących w pogoni za uklejkami pięknych Wiślanych boleni. Mimo obecności ryb, strasznie ciężko było sprowokować je do ataku, a obecność ławic drobnicy znacznie utrudniała zadanie. Brania były delikatne i trudne do zacięcia.
Podczas pierwszego dnia łowienia, największym boleniem może pochwalić się Maciek. Ryba widowiskowo zaatakowała prowadzoną tuż pod powierzchnią wody przynętę. Po długim dniu na wodzie, nadeszła pora na odpoczynek i nabranie sił na kolejny dzień. Dobiliśmy do wyspy na środku rzeki i zabraliśmy się za przygotowanie obozu. Rozbite na ciepłym piasku namioty przypomniały nam chwile beztroski i błogi czas survivalowej przygody. Niesamowity klimat! Wieczór upłynął nam podczas długich dyskusji o rybach, polskich obyczajach i wspominaniu wędkarskich wypraw.
Gdy nadeszła noc zmęczenie dało się we znaki i zasnęliśmy zastanawiając się co przyniesie nam kolejny dzień nad tą przepiękną rzeką. Następnego ranka wstaliśmy co świt, gotowi na nowe wrażenia. Ryby okazały się tego dnia trochę łaskawsze i udało się złowić kilka boleni. Dynamicznie walczące ryby przerywały głuchą ciszę upalnego dnia. Nasz przewodnik doskonale zna się na łowieniu boleni, dlatego chętnie korzystaliśmy z jego wskazówek dotyczących prowadzenia przynęty i wyboru interesujących miejsc.
.jpg)
Wszystkie złowione przez nas ryby wracały do wody. Po dwóch dniach tylko Miguel czuł delikatny niedosyt, gdyż pomimo kontaktów z rybami nie udało mu się wyholować upragnionego bolenia. Jednak nie zraża się niepowodzeniem, bo doskonale zdaje sobie sprawę, jak trudny jest to przeciwnik. Co więcej jest jeszcze bardziej zmotywowany i zapowiada, że niedługo kolejny raz zawita do Polski, by pobić swój rekord i zrobić sobie zdjęcie z pięknym boleniem.
 (1024x576).jpg)
To były niesamowite dni na wodzie! Wiele pozytywnych emocji, wspaniali ludzie i przyjacielska atmosfera. Już nie możemy się doczekać kolejnej wizyty Miguela. Pragniemy też serdecznie podziękować Mateuszowi Kalkowskiemu za zorganizowanie wyprawy, cenne wskazówki i poświęcony nam czas. To była świetna wyprawa!




















